Zrobiłam dzisiaj próbną maturę cke z grudnia, bo akurat nie pisałam jej w szkolę. 70% bez 10 zadań bo jeszcze nie miałam niektórych tematów... Jestem naprawdę w wielkim szoku... Może jednak uda się medycyna w tym roku?:)
A z życia... jestem między młotem a kowadłem, już od dłuższego czasu. Przyjaciółka mnie zostawiła- albo bardziej ja ją. Na rzecz matury... stwierdziła, że tak dalej być nie może, że chciałaby żeby było jak kiedyś. Ja wiem, ja też bym chciała. By było jak kiedyś-bez nich. Nienawidzę ich, to nie mój klimat, wydoroślałam przez ten rok. Poza tym mam cel. Bardzo dla mnie ważny. Nie jestem geniuszem, co zrobi 100 zadań w 5 minut i już wszystko będzie umiał. Ciężko mi się skoncentrować, nie mam dobrej pamięci (wydaję mi się, że przez to co robiłam w czasie liceum), ale się staram. Staram się dosięgnąć tego o co tak walczę. Chciałabym, żeby mnie w tym wspierała, a nie wywierała presję, albo ona albo matura. W sumie szczerze- nie brakuje mi jej. Ona się zmieniła, ja też. Zawsze byłyśmy różne, ale teraz to już przesada. Nie wiem co zrobię w maju. Będę musiała z nią porozmawiać na poważnie. Ale nie wiem czy ta przyjaźń ma sens, czy ona mi wybaczy, że byłam taką suką od jakiegoś czasu. Nie wiem czy ja chcę dalej utrzymywać z nią kontakt taki jak wcześniej.
Nie wiem co mam robić, tak bardzo mnie to przytłacza. Dlatego nie myślę o tym, robię dalej swoje. I jestem uważana jako zimna suka bez serca.....
Klasa maturalna jest ciężka. Nawet nie pod względem nauki, pod względem mojej osobowości, znajomych, tego całego życia. Nie wiem kim jestem, wiem kim chcę być. Co ja zrobię jak to się nie uda?
Tym mało optymistycznym akcentem kończę, i idę oglądać Grey`s Anatomy :) Zaczęłam 4 sezon- dość dziwny...poprzednie były lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz