wtorek, 15 lipca 2014

Małe wprowadzenie.

Pomysł na zaczęcie prowadzenia tego bloga, wziął się stąd jak zaczęłam czytać bloga pewnej teraz byłej już licealistki. Od razu ostrzegam, że czasami piszę bardzo nie składnie, ale chyba można mnie zrozumieć. Pewnie i tak nikt nie będzie tu zaglądał bo po co :P Ale to będzie dla mnie świetna forma uwiecznienia mojego rocznego trudu pod względem maturki 2015 :). Zaczął się trzeci tydzień wakacji 2014. Nie czuję ich, pewnie przez to, że ambicje a rzeczywista wiedza są bardzo rozbieżne. Moim celem jest medycyna. Marzę o tym, od gimnazjum. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo chcę leczyć ludzi, jak chcę im pomagać-widzę w tym jedyny sens życia. Nie widzę siebie nigdzie indziej. Dlatego muszę spiąć dupkę w tym roku i dać z siebie wszystko, a przez resztę życia będę mega usatysfakcjonowana:). Bo kto spełni moje marzenia jak nie ja? Jestem bardzo nie pewną siebie dziewczyną, bardzo nie śmiałą, z problemami duszy....ale gdy przerabiam te zadania ze zbioru Witowskiego i każde wychodzi mi dobrze, moja samoocena się buduję.
Nie ma co się oszukiwać, przez te dwa lata uczyłam się na zasadzie trzech a czasem czterech Z. :) Zakuć, Zdać, (Zapić), Zapomnieć. Jasne, nie wszystko zapomniałam, mam dobrą pamięć, ale i tak to nie jest zadowalające.
Pierwszą klasę spędziłam na eksperymentowaniu z lekami/narkotykami. Jestem świadoma, że zniszczyło mi to mózg w jakimś stopniu. Odczuwam to, przez brak koncentracji, braku uczuć w niektórych sytuacjach. Nie jestem osobą za bardzo wylewną, nigdy nie byłam, ale moje eksperymenty tylko to spotęgowały.
Drugą klasę, to po prostu zjebałam. Pierwszy poważniejszy romans, ciągłe przesiadki pod ratuszem ze znajomymi, picie, palenie, kłótnie z mamą. 04.10.2014r. najgrosza kłótnia, straciłam zaufanie mamy, co boli mnie do teraz, i przeżywam jeszcze tego skutki. Ale cóż, czasu nie da się cofnąć. Kolejna miłość, kolejne zerwanie, do teraz coś czuję, i czasami nie mogę prawidłowo funkcjonować. Czasem jakieś smoke weed, ale tak to koniec z eksperymentami z pierwszej klasy. Więcej alkoholu, więcej znajomych, więcej imprez, mniej szkoły. Mimo to, był to najlepszy rok w moim życiu. Przyrzekam. Sylwester był idealnym tego zwięczeniem :))))
Od maja 2014r. coś się zmieniło. Dojrzałam. Tak nagle. Nagle zdałam sobie sprawę w jak czarnej dupie jestem. Jeśli się nie ogarnę nie osiągnę tego czego pragnę. Muszę dużo poświecić, by dostać się na medycynę. Już chcę żeby zaczął się rok szkolny-sama siebie zadziwiam. Ale tak...chcę, chcę wdrążyć się już w tok nauki, coraz bliżej maj, i mieć to za sobą. I gdy skończą się te wszystkie matury, pójść ze znajomymi na cytrynówkę z pijalni i powiedzieć sobie-WARTO BYŁO. Czas szybko zleci. Tylko najgorsze jest to, że nie mogę w pełni cieszyć się wakacjami, bo cień matury ciągle mnie prześladuje. Starzeje się :(
Jedyny ratunek Woodstock 2015. Zbliża się wielkimi krokami- nie przeżyję go na trzeźwo choćby nie wiem co. Muszę się wybawić, przed tym co mnie czeka.
A, jeszcze nie wspominałam jak chujowym rocznikiem jestem. Nowy test 6-klasisty, nowy gimbazjalny, nowa matura. Nie zdam polskiego ustnego, nie ma szans. Chyba, że zadziałam moją elokwencją. 30% o nic więcej nie proszę :))) Śmiesznie by było gdybym podostawała >80% z biologii i z chemii, ale nie zdałabym przez ustny polski. Szczyt pecha.
Wyczerpałam narazie temat do pisania, tak mi się wydaję. Także, głowa do góry. Wszystko będzie dobrze. (Już dawno tak sama do siebie nie mówiłam. :o)

Dont talk to me