wtorek, 5 lipca 2016

Koniec #2

A więc tak. Gap year za mną. Udać znowu się nie udało. I jest...gorzej niż było. Jestem załamana, już dawno tak załamana nie byłam. Cały dzień dzisiaj przeleżałam w łóżku. I chciałabym o tym komuś powiedzieć, i się wyryczeć. Mogę jedynie mamie. Ale to nie to samo, bo jej o wszystkim nie powiem. Dzisiaj jest apogeum wszystkich moich negatywnych emocji. Tak więc tak, znowu na lekarski się nie uda. I wydaje mi się, że nigdy się nie uda. Gdzie ja się pcham. Jestem za tępą osobą na takie szaleństwa. Tak więc, wdrażam w życie mój plan B, który w sumie już od jakiegoś czasu jest planem A. Idę na położnictwo. I może równocześnie uczę się do poprawy matury. Do 3 razy sztuka.
Teraz mam inny problem mianowicie, gdzie iść na położnictwo. Poznań czy Gdańsk? W jednym z tych miast mieszkam. Szczerze, wyjechałabym. Ale znowu dałam się wciągnąć w miłosne życie. Wiem, że wszystko jest kruche i pewnie nic z tego nie będzie. Ale jednak, dla tego zostałabym w rodzinnym mieście. Tylko czy jest sens znowu się w coś angażować aż tak? Że jestem w stanie zrezygnować z własnych "marzeń" (wyjechanie do innego miasta chodzi za mną już od dobrych dwóch lat) dla czegoś/kogoś co w każdym momencie może być przeszłością? Mam straszny mętlik.
Czuję, że muszę zrobić coś ze swoim życiem. Ciągle stoję w miejscu. I taka wyprowadzka byłaby dobrym startem. Przeszła mi myśl by licencjat zrobić w rodzinnym mieście, a na magisterkę wyjechać. Ale nie wiem. Mam 8 dni na podjęcie decyzji (około). To będą trudne 8 dni. I może się powtarzam, ale... czuję się szczęśliwa przy nim. I nie chciałabym tego kończyć. Jestem taka głupia. Poznając go mówiłam sobie, tylko się w to nie zagłębiaj bo i tak wyjeżdżasz we wrześniu/październiku więc nie ma sensu. Ale kurwa chyba za późno.
Z codzienności.:
Robię prawo jazdy. Boże! Jaka to jest frajda! Po każdej jeździe (a mam dopiero 4,5h wyjeżdżone) czuję taki przypływ adrenaliny, endorfin, że o matko i córko :D Lepsze niż orgazm :D Uwielbiam to robić, mimo, że wiem, że robię mnóstwo, ale to mnóstwo błędów, że nie panuję czasami nad samochodem, jak i nas własnymi emocjami :D Ale super sprawa i tak :D Instruktor mówi, że widzi potencjał :D (wcale nie mówi tak każdemu, niee :P) Tylko szkoda, że jak już zdam to prawko, to i tak nie będę miała czym jeździć...Dlatego szukam pracy. I to jest druga sprawa z codzienności. Szukanie pracy. To nie jest wcale takie łatwe. Wysłałam w ciągu miesiąca z 50 (?) CV. Na rozmowach byłam stricte 2. A zaproszona byłam na 5-6? Z czego jak juz przychodziłam na rozmowę to słyszałam " przykro nam, ale już mamy komplet" AHA. Ja chyba nie umiem szukać pracy, albo mam za duże wymagania. No nie wiem.
Co do bloga. Chyba to jest już mój ostatni post tutaj. Może zacznę blogować już na studiach położniczych, ale pod innym adresem (który napewno tu wstawię). Tak stwierdziłam, że chyba jest tylko jeden blog studentki położnictwa, który jest ciągle prowadzony. Brakuje też takich blogów. Więc może od października się za to zabiorę. A tymczasem znikam, jeździć Toyota Yaris, chodzić na rozmowy kwalifikacyjne, spotykać się z nim, itepe itede. (A. Nie jadę znowu na Woodstock. Jestem mi bardzo smutno z tego powodu.....Ale cóż....Nie przeskoczę.)
Do napisania! :)
PS. A wam, jak poszło? :)