Za mną próbne matury. Koszmar. Najlepszy angielski, na luzie, 4 błędy z gramatyki na 5 :D Ale to mi się zawsze myli. Dla mnie wszystko jest poprawnie gramatycznie XD. Oby z matmy 30%, z Polskiego masakra, no, ale może powyżej 40% będzie :D Biologia dziwna... przynajmniej wiem, ile jeszcze muszę popracować.
Właśnie. Jest przerwa świąteczna. A ja ją spędzam z roślinkami. Mszaki, paprotniki. W drugiej klasie te cykle rozwojowe wydawały się komiczne, nie do ogarnięcia. A teraz? To ma nawet sens.
Nie wiem czy wyrobie się do maja. Tyle rzeczy powinnam umieć, których nie ma w podręczniku.... jak ja mam to niby sama ogarnąć? Skąd mam wiedzieć co mi się przyda a co nie? Teraz już wiem, jak wielki błąd popełniłam idąc do najgorszego liceum w mieście. Ale iskierka nadziei wciąż się tli... powoli przygasa, ale to szczegół.
Mama dała mi zeszyty z biologi z czasów swojej edukacji w liceum. Wszystko tak fajnie, czytelnie opisane, dużo doświadczeń, fajnie :D Tylko boli mnie fakt, że ona na naukę tego wszystkiego miała 4 lata, a ja tylko nie całe 2.
To ten, wesołych świąt czy coś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz